Robert Burneika
Co z oczu to z serca, a co w mięśnie – to z mózgu. Okazuje się, że taka zależność nie występuje we wszystkich przypadkach. Robert Burneika, bardziej znany jako „Hardcorowy Koksu”, jest tego najlepszym przykładem.
Historia Roberta Burneiki, która poskutkowała szybkim wzrostem jego popularności, rozpoczęła się dość prozaicznie – od serwisu youtube. Ten, 34-letni Litwin, mieszkający na stałe w Las Vegas, postanowił pokazać się światu jako zagorzały kulturysta, czyniąc z siebie głównego bohatera filmów propagujących tę właśnie dyscyplinę sportu.
Filmy te bardzo szybko zyskały ogromną popularność wśród internautów, a używane przez niego zwroty typu: „siła!”, „nie ma lipy!” i „nie ma op.. się!” na stałe wrosły do potocznego języka współczesnej młodzieży, czyniąc z Burneiki mimowolnego współtwórcę i żywą ikonę polskiej popkultury.
Mimo, że z pochodzenia jest Litwinem, Robert posługuje się również innymi językami – angielskim, rosyjskim, a także, za sprawą żony – językiem polskim. Podczas kilkuletniej kariery kulturystycznej zdobył ponad 13 tytułów i wyróżnień, co pozwoliło mu na założenie własnej firmy – Burneika Sports, oferującej suplementy diety dla kulturystów.
Ogromna popularność Burneiki zaowocowała nawiązaniem współpracy z polską stacją TVN Turbo. Program „Nie ma lipy!” doczekał się emisji już dwóch sezonów, w których Robert daje się poznać od nieco innej strony. Scenki z prywatnego życia „Hardcorowego Koksa” znakomicie przełamują stereotypowe widzenie kulturysty, jako osoby brutalnej, chamskiej i bezmózgiej. Okazuje się bowiem, że Robert na co dzień jest sympatyczny, dowcipny, a nawet w pewien sposób łagodny (o ile w wypadku osoby ważącej ponad 120kg takie stwierdzenie ma jakikolwiek sens).
Dobrym przykładem ukazującym charakter Roberta Burneiki mogła być również walka z Marcinem Najmanem, która odbyła się 27 kwietnia 2012 r. podczas gali MMA Attack 2 w Katowicach. Burneika, debiutując w tej dziedzinie, odniósł druzgoczące zwycięstwo nad swoim przeciwnikiem, ciesząc się jednocześnie ogromną sympatią ze strony kibiców. Po walce stwierdził natomiast z uśmiechem na twarzy, że ten sport nie jest dla niego i traktował to wszystko jako dobrą zabawę.
Jeżeli dziwi Cię obecność Roberta Burneiki w gronie „niezwykłych” to no cóż.. niezwykłym można być na wiele sposobów, albo jak kto woli – niezwykłość nie jedno ma imię.